Uwaga ostrzeżenie! Tekst miał być w założeniu ironiczno-dowcipny, a wyszedł gorzki.
Ja Maciej Krawczyk, człek w sile wieku, oświadczam czego się boję, a czego nie.
Boję się:
- Głupoty
Niby banalne, ale ostatnio wydaje mi się, że zalewa nas jakaś szczególna fala bezmyślności, głupoty. Działań, których celowości nie sposób dociec. Ba, sami nawet realizatorzy nie wiedzą, co ich popycha do aktywności. A jeszcze gorsi są tacy, którzy wiedzą, ale ich cele są nadzwyczaj małostkowe i populistyczne. Boję się tej głupoty klonowanej: niby mądrzy ludzie, samodzielni, myślący, a tu proszę: podążają za swym wodzem jak stado baranów i nie pytają nawet, gdzie ów przewodnik ich prowadzi, nawet jeśli do przepaści…
- Nienawiści
Doświadczony jestem i wiem, że nienawiść nakręca wiele działań. Jednak to jak bardzo blokuje ona merytoryczną dyskusję zaskakuje mnie każdego dnia. Wiele razy też sam padam jej ofiarą. Piszą o mnie, że jestem oszustem, złodziejem, idiotą. Pytam więc o przesłanki i podstawy tej oceny. Niestety ludzie często innym przypisują cechy i działania, które sami mają i realizują. Często ci „najświętsi” w gębie okazują się jednak mało święci w codzienne praktyce…
Nienawiść często przykrywamy dwulicowością. Obserwuję niektórych i zastanawiam się, która ich twarz jest prawdziwa: jak nas klepią po plecach czy jak nóż wbijają w plecy? Dlatego do niektórych nigdy nie odwracam się plecami.
Tak chętnie wiele osób namawia do hejtu, nagonki. Rozkoszują się takim „polowaniem”. Mnie ono brzydzi i nie będę brać w nim udziału.
- Braku odpowiedzialności
Ceną wielkości jest odpowiedzialność, powiedział Churchill. Realnie jednak coraz rzadziej bierzemy odpowiedzialność za swoje czyny. Najlepszy przykład to Internet: tu brak odpowiedzialności za słowo jest powszechny. Gorzej, że ten brak odpowiedzialności dotyka wiele innych sfer. Najpierw robimy, potem myślimy. A jak narobimy, to bierzemy nogi za pas i uciekamy. Nie myślimy o konsekwencjach. A jeśli one są to często przed nimi uciekamy. Być może dlatego wciąż duże poparcie mają politycy, którzy wiele obiecują. I nikt ich nie pyta o cenę i skutki tych obietnic.
W pandemii ten brak odpowiedzialności widać jeszcze bardziej: jak wielu z nas się nie zaszczepiło? Jak wielu pracowało czy spotykało się z objawami infekcji? Jak wielu neguje fakt pandemii? Gdzie nasza odpowiedzialność?
Nie boję się:
- Dyskusji
Lubię rozmawiać, nawet jeśli z moim rozmówcą toczę spór. Nie unikam trudnych debat i przykrych tematów. Jak rozumieć mam tych, którzy tylko atakują, a nigdy rozmawiać nie chcieli? Na dodatek wszystko opatrują pięknym hasztagiem: działajmy razem!
- Audytów i kontroli finansowej, ani żadnej innej formy sprawdzenia moich działań
Zawsze staram się podejmować decyzję odpowiedzialnie. Rozważam różne warianty, okoliczności. Korzystam z sugestii ekspertów. Podpatruję dobre praktyki innych. Nie uznaję podwójnych standardów. Audyty, kontrole? Bardzo proszę! Niejedną pozytywnie przeszedłem: zawsze działam zgodnie z prawem i w najlepszej wierze.
- Odpowiedzialności
Twarz ma się tylko jedną i to jak postępuję dziś, tworzy moje jutro. Zawsze staram się ponosić konsekwencje działań, słów. Nie boję się słowa przepraszam. Potrafię się przyznać do błędu nawet, jeśli cierpi na tym moja męska duma i ego. Napiszę więc krótko: odpowiedzialnie zaproponowałem przeniesienie II Krajowego Zjazdu Fizjoterapeutów. Boję się narażać zdrowie, a może i życie tylu ludzi. Blisko połowa z nas, fizjoterapeutów nie jest zaszczepiona. Wielu z nas wróci dopiero co z wakacji. Będziemy mieć kontakt z wieloma, bardzo wieloma osobami. Co jeśli okaże się, że na sali była zainfekowana osoba i zaraziła 50 innych? Co jeśli, ktoś w wyniku tego zakażenia umrze? Nie chcę być panem życia i śmierci. To w aspekcie moralnym. Kto czuje się decydować i podjąć takie ryzyko niechaj działa, a potem ponosi odpowiedzialność. Bo łatwo „krzyczeć”, wymuszać, kiedy nie ponosi się odpowiedzialności. Utnij sobie palec koleś! To nie boli! Będzie fajnie! I w końcu to twój palec…
Ja też znam wymogi formalne zorganizowania takiego zjazdu. I szczerze? Nie wyobrażam sobie przeprowadzenia tak wielkiego zjazdu z uwzględnieniem wszystkich zasad. Nie wspominając o kosztach jakie niesie ich realizacja (warto się zapoznać z wymogami https://www.gov.pl/web/rozwoj-praca-technologia/spotkania-biznesowe-szkolenia-konferencje-i-kongresy). Na zjeździe mamy rozmawiać. Wyobrażacie sobie rozmowę w kuluarach w odległości 1,5 metra każdy?
Inni nie ryzykują. Praktycznie wszystkie inne samorządy zawodowe przeniosły swoje zjazdy, a procent wyszczepienia ich środowisk jest o niebo wyższy niż naszego. A i odwołanie tak dużej imprezy w ostatniej chwili generuje kolosalne koszty. Nie mówiąc, że to brak szacunku wobec delegatów.
Dla mnie osobiście taka sytuacja zawieszenia też jest bardzo niewygodna. Nie mogę planować swojego życia, pracy, bo ja NIE BOJĘ SIĘ NIE BYĆ PREZESEM. Prezesem się bywa, a Krawcem pozostanę. Mam swoją pracę z pacjentami, pracę naukową, rodzinę, hobby. Odetchnę pełną piersią, kiedy znów stanę się panem swojego czasu. Życie w niepewności nie jest komfortowe. Miałem nadzieję, że po wyborach delegatów uda się przeprowadzić także zjazd. Ale organizowanie do w sytuacji tak obarczonej ryzykiem, jest dla mnie skokiem w przepaść. A ja w przepaść skakać nie będę, a już na pewno nie będę wciągał tam innych.
Wiem, że są środowiska, które zawsze będą parły do celu. Nawet po trupach. Jak przeniesiemy Zjazd zaskarżą tę decyzję. Jak Zjazd się odbędzie, oskarżą o łamanie przepisów i wypunktują każde najmniejsze, nawet wyimaginowane potknięcie. Wiadomo, zawsze wina Krawca.