Fizykoterapia jest trzecim najważniejszym środkiem oddziaływania na naszych pacjentów. Ważniejsze są zalecenia fizjoterapeuty i kinezyterapia. W przytłaczającej większości schorzeń fizykoterapia uzupełnia leczenie ruchem, a rzadziej bywa najważniejszym elementem leczenia. “Patologiczne” (przepraszam za słowo, ale wydaje mi się, że to jedyne właściwe) części przepisów i zasad tzw. koszyka świadczeń refundowanych umożliwiają od ponad 20 lat wielu podmiotom zarabianie pieniędzy dzięki “namnażaniu” zabiegów fizykoterapii. Stało się więc u nich normą, że w planach fizjoterapii brak jest kinezyterapii lub znajduje się ona w mniejszości. Nie wspominając o “dziwnych planach” leczenia, które były tworzone przez lekarzy specjalności rehabilitacji lub innych lekarzy, w których w zasadzie pojawia się tylko i wyłącznie fizykoterapia. To jest niezgodne z wiedzą medyczną! Ale zgodne z patologicznymi zasadami Narodowego Funduszu Zdrowia. Doprowadziło to do absurdu: 80% wszystkich pieniędzy, które płaci NFZ w ramach usług ambulatoryjnych przypada na fizykoterapię. Od 4 lat zwracamy uwagę na ten fakt i dążymy do zmiany polegającej na znacznym podniesieniu wycen kinezyterapii, aby w naturalny sposób zachęcić świadczeniodawców do zmiany “proporcji”, a od publicznego płatnika wymusić właściwsze zabezpieczenie potrzeb zdrowotnych. Oczywiście nie rozumie tego część z tych właścicieli niepublicznych podmiotów leczniczych, którzy nie wykonują zawodów medycznych i traktują sferę leczenia tylko jako przedsiębiorstwo i narzędzie do zarabiania pieniędzy.
Tydzień temu otrzymałem maila od właściciela podmiotu leczniczego, który nazwał mnie “grabarzem polskiej fizjoterapii”. Pogrzeb ma się odbyć pierwszego października tego roku, czyli w dniu wejścia w życie zarządzenia prezesa NFZ, zgodnie z którym ma być znacznie obniżona wycena zabiegów fizykoterapii. Zadzwoniłem do koleżanki, która jest fizjoterapeutką i współwłaścicielką tegoż podmiotu leczniczego. Celowo zastosowałem małą prowokację i zacząłem rozmowę od informacji, że właśnie otrzymałem z NFZ list, w którym urzędnik stwierdza, że w jej podmiocie leczniczym są okradani pacjenci. Oczywiście podniosło to ciśnienie rozmowy… Wyjaśniłem, że dzwonię w celu zapytania czy jest prawdą to, co pisze urzędnik NFZ. Oczywiście zaprzeczyła. Zapytałem, dlaczego bezkrytycznie wierzy w inne rzeczy, które pisze NFZ? Dlaczego nie zapyta nas kolegów z KIF jaka jest sytuacja? Co ciekawe do tej pory często słyszałem, że NFZ pisze nieprawdę, naciąga fakty, różnie ocenia sytuację w zależności od czasu oceny…. Do tej pory wszyscy to wiedzieli. A dziś? Koleżanka na koniec rozmowy powiedziała: wiesz, przepraszam, nie pomyślałam. Tę refleksję polecam i innym.
Wiceprezes NFZ, w uzasadnieniu haniebnej obniżki wyceny świadczeń w zakresie fizykoterapii powołał się na synergistyczne dążenia KIF w tej sprawie. Wiceprezes NFZ oraz kilku pracowników centrali NFZ nieudolnie próbowało w ten sposób zatuszować fatalną w skutkach i wstydliwą pomyłkę, do której zresztą się przyznali w swojej korespondencji. W wyniku bałaganu do zarządzenia prezesa NFZ w sprawie wyceny telerehabilitacji dołączono przez pomyłkę dodatkowe, stare załączniki (z jesieni 2020 roku) ze zmienionym zakresem wyceny wszystkich zabiegów fizjoterapeutycznych. To oczywiste, że pierwotnie nie miały się one tam znaleźć. To niechlujstwo urzędnicze miało być zatuszowane “pójściem w zaparte” i pokazaniem świadczeniobiorcom, że taki był plan. NFZ się kompletnie pogubił w tej sprawie wydając dzień po dniu sprzeczne ze sobą zarządzenia. Te godne pożałowania działania spowodowały ogromne zamieszanie u pięciu tysięcy świadczeniodawców i wywołały po raz kolejny poczucie upokorzenia przez “bezdusznego płatnika”. NIkt nie był w stanie zrozumieć jak w demokratycznym państwie można zmienić jednostronnie umowę poprzez obniżenie kwot w czasie jej trwania. Dodatkowo NFZ wymaga wiele aparatury do fizykoterapii jako warunku przystąpienia do świadczeń… Jeden ze starszych kolegów stwierdził nawet, że za czasów PRL wprowadzano czasem wstecznie działające podatki, które rujnowały firmy (tak zwany “domiar”). “Świetnie” przy tym było jeszcze zrzucić winę na KIF, co miałoby “rozgrzeszyć” NFZ. Efektem błędów jest zmiana kadrowa w centrali NFZ i zwolnienie wysokiej rangi pracownika współodpowiedzialnego za powyższe działania. Kolejny wysokiej rangi pracownik zwolnił się sam. Jest to jedyny pozytywny aspekt tej sprawy.
Zdecydowanie roli rehabilitacji w procesie leczenia nie rozumie wiceprezes NFZ, który podpisał się pod tym rozporządzeniem. Trudno jednak, żeby rozumiał: jednym z jego pierwszych kroków po objęciu stanowiska dyrektora szpitala w Rzeszowie było zamknięcie części rehabilitacyjnej. Potraktował fizjoterapię tylko jako koszt, a nie inwestycję.
Próba zrzucenia winy na KIF oraz nasza ostra reakcja na pewno utrudni współpracę w najbliższym czasie. Niezależnie od tego podjęliśmy kolejne, intensywne rozmowy z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia w sprawie wycofania z tego nielogicznego zarządzenia i wzrostu wyceny świadczeń. Jestem przekonany, że zarządzenie nie wejdzie w życie w tej treści w październiku i wygra racjonalne myślenie. Muszą się dokonać zmiany, ale zmiany w dobrym zakresie. Myślę, że jednak grabarzem będę kiepskim, bo pracuję raczej nad ożywieniem…