Mógłbym zacząć słynnym zdaniem Luthera Kinga „I have a Dream…” . Tyle, że już nie muszę, bo moje marzenie zawodowe się częściowo spełniło i dalej się realizuje. Marzenie o silnej i samodzielnej fizjoterapii w Polsce. Że jesteśmy na początku? Jesteśmy. Ale mamy narzędzia, żeby działać dalej.
Mamy ustawową samodzielność i samorząd, który ma dbać o dalszy rozwój naszego zawodu. Jeszcze raz podkreślę, choć mówiłem to wiele razy, że rozwój ten musi być wynikiem pewnego konsensusu wewnątrz naszego środowiska. Bo to, co dla jednych oznacza rozwój, dla innych wcale niekoniecznie. To co dla niektórych stanowi o sile i niezależności naszego zawodu, dla innych jawi się tylko jako kolejny obowiązek do wypełniania.
Już za chwilę, już za momencik zaczną się wybory delegatów na II Krajowy Zjazd Fizjoterapeutów, który potem wybierze Krajową Radę Fizjoterapeutów oraz jej Prezydium. Nie będę Was namawiał do głosowania na tego czy tamtego, ale proszę Was o mądry wybór osób, które będą gwarancją uzyskania konsensusu i dbania o całe nasze środowisko.
Dziś najgłośniej nas, jako KIF, krytykuje część osób związanych z publiczną opieką zdrowia. Dla niektórych przedstawicieli tej grupy, wszystko co zrobiliśmy jest niewystarczające, a z drugiej strony nie chcą żadnych zmian (poza finansowymi). Dla mnie takie podejście nie gwarantuje rozwoju i jest ślepą uliczką. Mamy też grupę tzw. reformatorów, głównie związanych z prywatnym rynkiem, którzy ciągle krzyczą: szybciej. Czasami rwę sobie włosy na głowie (dlatego zapuściłem ostatnio zarost na twarzy :), bo jak pogodzić te sprzeczne dążenia? Wybrałem marszobiegi. Musimy iść tempem, które nikogo nie wykluczy, ale nie staniemy też w miejscu. Bo kto staje, ten się cofa.
Proszę wybierzmy ludzi mądrych, energicznych, światłych, wyważonych, odważnych, o jasnych i stabilnych (co nie znaczy, że o niezmiennych) poglądach. Osoby, które już swoim dorobkiem zawodowym potwierdzają klasę (co nie oznacza, że dyskwalifikuję młodych). Nie wyobrażam sobie, żeby na czele KIF stał człowiek, który nigdy nie pracował jako czynny fizjoterapeuta z pacjentami albo nie robi tego od 30 lat. To musi być osoba, która zna i rozumie i publiczny i prywatny system opieki. Patrzcie nie tylko na to co teraz mówią kandydaci, ale co robili przez ostatnie lata. Populistą przed wyborami być najłatwiej. Ja wolę ludzi, którzy mówią również o trudnych rzeczach, czasem nawet brutalnie, ale nigdy nie zasłaniają się kłamstwem, zastraszaniem czy manipulacją. A wielu z nas wie, jak popularne bywają ostatnio te metody. Dzwonicie i mówicie, czasem zapewniacie o poparciu jednak pod ukrytą przyłbicą, bo boicie się reakcji przełożonych czy ludzi, od których w jakiś sposób zależy Wasz zawodowy los. Według mnie takie zachowania rodem z totalitaryzmu są niedopuszczalne i mam nadzieję, że era takich ludzi się kończy.
Nie boję się prawdy, jak niektórzy mi zarzucają. Odpowiadam na Wasze pytania. Naszym, wszystkich fizjoterapeutów, obowiązkiem jest bronić dobrego imienia naszej wspólnoty, jaką jest KIF. Czasem musi się to odbyć nawet w sądzie ale w większości bronimy jej w bezpośredniej, nawet fizycznej konfrontacji z oponentami. Nie rozumiem, tych, którzy nas opluwają, a potem narzekają i kwilą jak niewinne pisklęta.. Zastanawiam, się czy mają pomysł na odbudowę wizerunku KIF kiedy już wygrają wybory. A taki proces odbudowy to nie pstryknięcie palcami, a lata pracy.
Ktoś powie: a ty Krawczyk jesteś doskonały? Chciałbym… Ale nie jestem. Za mało chwalę ludzi. Za mało im mówię, jak są cenni. Bo fizjoterapia to my: fizjoterapeuci. Zbyt często bezgranicznie zawierzam ludziom. Bywa, że nie widzę oczywistych rozwiązań mimo, że mam je na wyciągnięcie ręki. Za słabo koncentruję się na szczegółach, co przeszkadza niekiedy w ocenie większych zjawisk. Miewam niewyparzony język i czasami „chlapnę” coś za mocno. Przyznaję, że bywam wybuchowy, a nic mnie tak nie złości jak głupota i podłość.